Forum Archiwum Forum Placebo (2005r.-2007r.) Strona Główna Archiwum Forum Placebo (2005r.-2007r.)
Nowe forum dostępne pod adresem www.forum.placebo.prv.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

roleplay
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Archiwum Forum Placebo (2005r.-2007r.) Strona Główna -> Sztuka własna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lain
Dziecko Rosemary



Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie chciałabyś/byś wiedzieć...

PostWysłany: Pią 20:42, 23 Wrz 2005    Temat postu:

publiczne deklaracje albo ekschibicjonizm (dobrze napisalam?)

cale forum przeczyta i bedzemy musialy nicki zmenic lol


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
opi
Wariatka



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pią 21:07, 23 Wrz 2005    Temat postu:

buehe ale ja sie do mojej opi przywiazalam już :p ze 2 lata mam ten nick;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lain
Dziecko Rosemary



Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie chciałabyś/byś wiedzieć...

PostWysłany: Pią 21:13, 23 Wrz 2005    Temat postu:

a ja tylko roczek lainuje
ale wszyscy tak na mnie mowia Razz juz nawet w szkole sie przedstawilam buhaha i brat:P ciezko bedzie rozstac sie ;(


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
opi
Wariatka



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pią 21:30, 23 Wrz 2005    Temat postu:

na mnie na zywo imie przeksztalcaja:P no i marcysia jest buehehe - nie pytajcie ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
opi
Wariatka



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Nie 13:35, 25 Wrz 2005    Temat postu:

roleplay No.2

Thea

[długo nie mogłam dojść do siebie po tym co zobaczylam, po tym co sie wydarzylo. Teraz ona siedzi koło mnie i nie wiem jak jej o tym powiedziec. Boże po cholere ja tam poszłam? <patrze pusto w plame na scianie>]

Yen

[polozylam sie na jej lozku... jak cudownie... sama nie wierze jakim cudem matka pozwolila mi u niej nocowac... w koncu przyjechala tylko na kilka dni, dzieki Bogu wywarla dobre wrazenie... teraz leze i gapie sie w sufit... to zbyt piekne, by moglo byc prawdziwe... usmiecham sie do siebie]

Thea

[jak ona niewinnie wyglada na tym lozku i ten uśmiech...jest taka szczesliwa. Nie moge jej tego zrobić. nie mam zamiaru psuc jej humoru. musimy wykorzystac ten czas jak najlepiej...w koncu mamy go tak niewiele. Nie wiem jakim cudem, ale wazne, ze udało się. Podchodze do niej i głaszcze po glowie, nakladajac usmiech na twarz.]

Yen

[ nie nie nie... nie mysle teraz o niczym, pozniej, niech ona zasnie... nie chce by zauwazyla, ze znowu cos mnie gnebi, nie chce by pomyslala, ze ja jestem jakis zdolowanym aniolkiem... czuje jak dotyka moich wlosow... zamykam oczy i koncentruje sie na jej dotyku...]

Thea

[nienawidzę przed nią udawac, mowic,ze jest dobrze gdy cierpie i chce ryczec. Chce pocieszenia, jej dotyku. Ale nie chce pusc jej szczescia...na takie cos nigdy sobie nie pozwole. Nie mysl teraz o smutku. liczy sie ona...spojrz...jak slicznie wyglada. Zamknela oczy. Przez chwile bylo widac jakby toczyla z soba walke...ale teraz znow jest wszystko w porzadku...eh....gra? czy jestem juz przewrazliwiona?]- Yen? cos jest nie tak?]

Yen

[ciagle dla mnie jest takie dziwne takie... chore? nie przeciez to nie jest chore a jednak ciezko mi sie pogodzic... ale przy Tobie znajduje wewnetrzny spokoj... Spytalas sie mnie ale nie otwieram oczu...] - nie Thea... za duzo mysle poprostu - smieje sie - zdarza mi sie wiesz.... milo, ze spytalas [ przysuwam sie do niej i klade glowe na kolanach]

THea

[powiedziala, ze nic sie nie stalo..wiec czemu jej nie wierze? ufam jej, ona mi chyba tez....a jednak mam wrazenie, ze klamie. Ze cos przede mna ukrywa...zreszta ja przeciez tez jej nie wszystko powiedzialam. Nie powinnam tego wymagac-oj za duzo.- usmiecham sie...choc pewnie tego nie widzi za zamknietymi oczami...nie szkodzi.]

Yen

[ strasznie spieta jest... niepokoi mnie to otwieram oczy i wtulam sie w jej brzuch...szepcze cichutko - spieta jestes strasznie...]

Thea

[czy ona cos zauwazyla?jeny thea przestan o tym myslec...zapomnij. musisz zyc dalej. - przeciez sama wiesz, ze mialam męczacy tydzien za soba, szkola, rodzina itd., to pewnie przez to...- ciekawe czy uwierzy....]

Yen

[patrze uwaznie jej w oczy...nie wiem, to jakos wyszlo, ze mnie samo bez mojej zgody i wiedzy... - dlaczego teraz obie cos ukrywamy...? [ przytulilam sie do niej mocniej i zdalam sobie srprawe, ze zadalam to pytanie jak male dziecko, ktore szuka odpoweidzi u mamusi skad sie dzieci biora...]

THea

[- bo boimy sie wlasnych odpowiedzi-za dobrze siebie znamy zeby cos ukryc. objelam ją i delikatnie glaskalam. Wydaje sie byc teraz taka bezbronna...]

Yen

[Wtulam sie w nia i znalazlam to upragnione bezpieczenstwo ktore tak dlugo szukalam... nigdy w zyciu nikomu bym sie az tak nie poddala... W koncu jestem silna i ple ple inne duperele. Nie lubie poddawac sie na zranienia... ale nigdy nikomu nie ufalam jak Tobie... - Thea... powiedz mi...]

Thea

[-Nawet nie wiesz jak bardzo chcialabym ci powiedziec...ale nie potrafie. Nie wiem jak zaczac, na czym skonczyc. Sama boję przypomniec sobie o tym....- co jest? tego chcialam...chcialam uslyszec te pytanie, powiedziec o wszystkim. A teraz? pustka. pomocy...Łzy bezwiednie poplynely po policzkach. Nawet nie mialam siły ich otrzec. ]

Yen

[ zupelnie nie wiem co robic przez chwile sie waham... tak moglabym teraz sam najpierw zaczac opowiedziec wyrzucic z siebie te wszystkie smieci... ale dobrze wiesz ze mam obrzydliwa tendecje do duszenia uczuc... najpierw pomyslalam, ze moze ty tez ze poprosu nie chcesz mowic ale Twoje lzy... sprawia Ci to bol... nie moge na to patrzec... zblizam swoja twarz d oTwojej i ze stanndartowym usmiechem ocieram kciukiem lzy...] - Thea kochanie co jest? Theuś...

Thea

[Łzy leca nieustannie, nie moge powstrzymac sie od placzu. To silniejsze ode mnie. - Boże Yen to było okropne...ten wzrok. JEGO wzrok i ta dziewczyna...tak samo bezbronna jak ja wtedy....myslalam, ze mam to juz za soba...a teraz? wszystko od poczatku. Yen..ja juz nie potrafie...nie umiem ....- wpadlam w jeden wielki spasm. Wszystkie emocje duszone do tej wybuchly....

Yen

[przytulam cie mocno delikatnie glaszcze Twoje wlosy co chwila caluje w czolo albo policzek... co ja moge zrobic... nie rozumiem... cos ukrylas a teraz... nie jestem zla ja tez chowam tyle rzeczy tez sie boje... czasami... uh co ja moge dla ciebie zrobic...]

THea

[-Przepraszam...nie mowilam..wiem, ale chcialam o tym zapomniec. Wyrzucic z pamieci...ale gdy znow go zobaczylam. Boze swiety, dlaczego ja?

Yen

[patrze gleboko w Twoje oczy... glaszcze policzek...] - jaki on?

Thea

[-Wiesz, ze nienawidze mezczyzn....wiesz, ze brzydzą mnie....wiesz dlaczego?]

Yen

[boje sie odpowiedziec... przeczuwam cos... tylko kiwam przczaco glowa...]

Thea

-Bo...jesu.....bo tylko oni sa zdolni do...do czegos takiego. Tylko oni potrafia tak zranic druga osobe, ze nigdy tego nie zapomni. Tylko oni krzywdza dziewczyny...gwalcac je. Boze.....dlaczego musialam tamtedy isc...znowu go zobaczyc....- na nowo wybucham placzem

Yen

[jestem w szoku... gwalt? gwalt? nie dociera to do mnie do konca... na nowo odtwarzam slowo po slowie w mojej glowie i staram sie zrozumiec... przytulam cie mocno najmocniej i najblizej jak potrafie... glaszcze twoje wlosy i wsluchuje sie w Twoj placz... boze... w jednej chwili narasta we mni niesamowity gniew... chcialabym wyciagnac od ciebie, ktory to mezczyzna, kim on jest gdzie go spotkalas, ale dobrze wiem ze nie wolno mi... chcesz zapomniec... ]

Thea

[wtulam sie w yen,przy niej czuje sie bezpieczna, wiem ze nic mi nie grozi... teraz. Jak dobrze, ze ona jest przy mnie, ze wyslucha...przygarnie. Cicho mowie kocham cie....]

Yen

[cos sie zmienilo wtulasz sie... czuje ze jest ci lepiej ... ale ciagle nie jestem wstanie wyksztusic z siebie slowa...]

Thea

[milczenie w tej chwili jest wymnowniejsze od slow, slysze tylko swoj placz i jakas klotnie zza sciany...]

Yen

[ciagle zbiera sie we mnie zlosc... proboje nad nia zapanowac ale ciezko mi to idzie... - zabije skurwysyna...]

Thea

[-to nie ma sensu...ich jest setki, tysiace. nie zabijesz kazdego...a jeszcze tobie cos zrobia. do tego nie dopuszcze. nikt ciebie nie skrzywdzi, nie ma prawa. Caluje deliktanie w usta]

Yen

[usmiehcam sie wymuszenie - oj iwesz ajak jestem i moglabym cos takeigo zrobic - odwzajemniem pocalunek - musze miec przy sobie kogos kto mnie na ziemie bedzie sprowadzal - zasmialam sie. wciaz niem am ochoty cie wypuszczac z ramion... ]

Thea

[powoli zaczynam sie uspokajac, pokrzepil mnie twoj usmiech. Byl taki cieply...- z checia sie sprowadze na ziemie

Yen

[to mnie zranilo... nie, nie ty... jesli ktos zranil ciebie to i mnie... proboje chowac lzy i kiepsko mi to wychodzi... wypuszczam cie zramion i klade sie na lozku... poczochrane wlosy zalslaniaja mi twarz... wzdycham]

Thea

[ odsunela sie...obejmuje ja ramieniem - yen, skarbie...prosze cie...tylko nie placz przeze mnie]

Yen

- nie, nie to nie przez ciebie [usiecham sie... od dawna pewnie ci nigdy nie mowilam nauczylam sie plakac w indealnej ciszy... nie wydaje zadnego dzwieku tlyko lzy plyna po policzkach...] - musze poprostu sie wyplakac wyrzucic nadmiar emocji... zeby nie robic glupszych rzeczy...

Thea

-mialas ty powiedziec..co cie gryzie

Yen

- ja ja... [choelra jakam sie ] mowilam ci... to co zwykle cos ktos zrobil a ja do tego dorobilam 1000 stronicowa historie na koncu ktorej oczywisce wychodzi ze ta ososba mnie wykorzystala...
[ja to powiedzialam? nie iwerze...]

Thea

-nie zrzucaj calej winy na siebie

Yen

-ale to jestmo ja wina,,, ciagle tylko sie boje boje to moze nie moja wina... [odwracam sie na drugi bok lezac na lozku nie chce bys widziala moja twaz...]

Thea

[przytulilam sie do jej plecow, glowe schowalam we wlosach. -wina nigdy nie lezy po jednej stronie]

Yen

[czuje jej cieply dotyk... cieply oddech... wydaje mi sie ze czuje przez skore jak bardzo jej na mnie zalezy...] - ... [milcze... co teraz? czuje sie beznadzijenie tylko popsulam i tak dobrze zapowiadajacy sie czas... w koncu mamy tylko kilka dni... wstalam ] - wiesz chyba pode sie wykapac [ i chowam sie za drzwiami do lazienki]

Thea

[patrze na powoli zamykajace sie drzwi. Moze nie powinnam jej tego mowic? w koncu popsulam nasz czas...gdy moglybysmy siedziec i smiac sie...jestembeznadzoejna.]

Yen

[zimny prysznic tego potrzebowalam... nigdy nie udawalo mi sie poprawnie ukladac mysli... wolalam je poprsotu odkladac na moment... po prysznicu lekko rozdrazniona cisza zwinieta szczelnie w recznik siadam na taborecie.... zastanawiam sie nad czyms...]

THea

[wstalam i zaczelam sie przebierac....niech ona wkoncu wyjdzie z tej lazienki]

Yen

[zyletka... dlaczego ona zawsze musza lezec na wierzchu?]

Thea

[co ona tam tak gdlugo siedzi? nie pokoje sie.....chyba wejde. Wstaje i podchodze do drzwi - Yen jestes tam? wyjdz w koncu...i szrpie za klamke]

Yen

[zamknelam drzwi wczesniej... nie chce zebys weszla zebys widziala, to nie zajmie dlugo... slysze twoj krzyk...] i zaraz wyjde tylko glowe umyje...

Thea

-Yen? odezwij sie..............[zaczynam sie niepokoic coraz bardziej]

YEn

[cholera ciagle krwawie ... zmywam z podlogi plamy i dobrze wyplukuje scierke... jak dobre ze moje spodnie od pidzamy sa dlugie...] - juz zaraz wychodze....

Thea

[znowu to zrobila...dlaczego nigdy nie potrafie ja powstrzymac....]

YEn

[wychodze... wszelkie slady sa szczelie zatarte ale nie podoba mi sie cos w jej wyrazie twarzy... domysllila sie? bzdura... jak mi dobrze... nie mozesz tego zobaczyc... szybko przechodze przz pokoj po suszrke w szafie i siadam na lozku] - juz masz wolna pani niecierpliwa

Thea

[poaptrzylam na yen zmierzajac ja cala wzrokiem. Wydaje sie byc wszystko w porzadku...może tylko mi sie wydawalo ? Wchodze do lazienki szybko sie myje i wracam do pokoju]

Yen

zdazylam wysuszyc wlosy i polozyc sie do lozka i przykryc szczelnie koludra... jak mi cieplo... zanim zdazylas wyjsc juz bylam w polsnie...]

Thea

[stoje jeszcze w drzwiach od lazienki i patrze na yen....jak slodko spi. Cichutko skradam sie do lozka, odkrywam koldre i...a jednak. Nogawka pidzamy lekko odchylila sie odlasniajac swierze rany po cięciach. Budzić ją? czy zostawic to na jutro... To miały byc takie piekne dni, a wychodzi na to, ze czekaja nas same ciezkie rozmowy....]

Yen

[leze w lozku czuje jak okrywa koldre jednak twardo udaje ze spie... czuje jak dotykasz odchylonej nogawki nie wytrzymuje tego gwaltownie odsuwam noge przysiadam i patrze prosto ci w oczy...]

Thea

-dlaczego?[patrze pytajaco na nia, nie odrywajac wzroku od jej oczu]

Yen

[nie wykonuje zadnego ruchu... jestem jak statuetka tepo patrze w jej ozcy... dlaczego? moje usta wogole sie nie poruszaja... nie moge uformoowac poprawnych zdan , slowa placza mi sie w glowie... leko pochylilam glowe i gwaltownie zaczerpnleam powietrza... ] - dlaczego?

Thea

-Nie udawaj. wiesz przeciez o co chodzi. [naplywaja do mnie wyrzuty sumienia. niepotrzebnie mowilam jej o tym wszystkim....]

c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
serigala
Vampire



Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 873
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z miasta końca...

PostWysłany: Śro 14:14, 28 Wrz 2005    Temat postu:

Hmmm.... chyba jednak pierwsza część bardziej mi się podobała Smile nie mówię, że ta jest zła... Ta jest dobra, a tamta była genialna Wink ale i tak czekam na cd Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
opi
Wariatka



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Śro 17:25, 28 Wrz 2005    Temat postu:

już niedługo będą kolejne WinkRazz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
opi
Wariatka



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pią 22:12, 07 Paź 2005    Temat postu:

dalsze losy Thei i Yen ;]

Yen
[- To nie ma zadnego zwiazku z Toba jasne? ZADNEGO! To jest wylacznie moja wina i dlatego teraz wyjde na balkon i zapale sobie papierosa [ gwaltownie wstaje z lozka i idze na balkon]

Thea
[patrze na nią stojącą na balkonie. Co jej sie znowu stalo? Naleza chyba mi sie jakies wyjasnienia...cholera. Kładę się do łozka i myślę o yen i o tym co ją gryzie. Chwilowo zapomnialam o tym co dzisiaj przezylam]

Yen
[stoje na balkonie w samej pidzamie... jest zimno, ale narazie nie mam zamiaru wracac do Ciebie... wypalam jednego papierosa po drugim staram sie wszystko poukladac]

Thea
[spoglądam na yen, trzesie się. Przez chwile myslalam, zeby wyjsc do niej i dac jakas bluze, po czym stwierdzilam, ze nie mam sił na rozmowę z nią. Musze to wszystko przemyslec, a po jej ostatnim zachowaniu widac, ze nie chce ze mna byc. To ma byc koniec? nie...nie moze byc. Odwracam sie plecami do balkonu. Udaję, że zasnęłam]

Yen
[wypalam papierosa za papierosie... patrze w neibo tyle gwiazd... tak daleko od tego wszystkiego... dalczego nie potrafi tego zrozumiec dlaczego ona musi chciec mnie zmieniac? kule sie z zimna... ale nie wejde do srodka... skoro ona do mnie nie przyszla to znaczy ze nie chce ze mna gadac...]

Thea
[Dlaczego ona wziac nie przychodzi? przeciez zmarznie na amen...Mam tego dosc, czy ona musi sie mną bawić? Ide do niej, mam w dupie to czy chce tego czy nie. Naleza mi sie wyjasnienia. Zakladam bluzę na siebie i biorę okrycie dla niej. Cicho wchodze na balkon i przytulam ją.]

Yen
[poprostu wtulam ise w jej piers... pozwolic sobie na chiwle slabosci czy udawac silna? ktora to prawdziwa ja? ktora ona kocha?]

Thea
[czy kiedykolwiek ją zrozumiem? raz jest zaborcza i silna, a zaraz potem słaba i bezbronna. Zawsze wiedziałam, że jest swietna aktorką, tylko kiedy jest sobą? Nie chce nic mowic...niech ona zacznie. Teraz jej ruch. Jak zwykle głaszcze ją delikatnie po włosach...]

Yen
[ -mam... tylko... male ... problemy... ze ... soba... - wyszeptalam. wogole po co ja to robie? ona niezrozumie. nikt nie zrozumie przerazi sie i mnie porzuci porzuci jak zwykla... - NIE ZOSTAWIAJ MNIE!- nagle krzyknelam wtulajac sie najmocniej jak potraife... przy niej jest tak cieplo...]

Thea
[-Bylabym najglupsza osoba na swiecie, gdybym cie zostawila. Za nic w swiecie nie opuszcze cie gluptasie.-nie przestaje jej glaskac, uscisk zmocnilam-Może moglabym ci jakos pomoc...tylko ..daj mi szanse...zaufaj...]

Yen
[- dla kolejnej zabawy uczuciami? wysylajac kolejne listy a uzyskujac w odpowiedzi smiech? "kocham cie" "tak ja ciebie tez" a potem spierdalaj bo znalazlam chlopaka? - przestalam panowac nad tym co mowie, naprawde nie chcialam cie urazic ani nic z tych rzeczy... ale czuje sie paskudnie nie chce po raz kolejny byc wykorzystana, dla zabawy bo chce zobaczyc jak to jest... na policzku mam coraz wiecej slonych sladow gdybym byla wstanie tylko to wszystko ujac w odpowendie slowa...]

Thea
[- Wiec za to mnie masz tak? za kolejna osobe, z ktora ot tak sobie jestes?uwazasz, ze sie toba bawie i nic dla mnie nie znaczysz? to po cholere ze mna jestes?!- zranila mnie...i to mocno. jestem dla niej praktycznie nikim...odsunelam sie troche od niej spojrzalam na nia wyzywajaco]

Yen
[ja nie moge juz poprsotu nie moge... ten moj dlugi jezyk...szybko wchodze do sroka mam nadzieje ze nie zauwazylas jak placze,,, szybko sie ubieram i zbieram fajki ze stolika... "nie mam przyjaciol z wyjatkiem 20 w paczce papierosow"- kto to spiewal... wychodze... jest 3 w nocy ciemno jak cholera jakims cude mnie to nie obchodzi ze moze mi sie cos stac... po prostu musze od niej odejsc zanim cos palne ze do konce zycia mi nie wybaczy... musze odciac sie od samej siebie...]

Thea
[mam tego dosyc. nie popuszcze jej. ubieram sie szybko i ide za nia. ona to przezywa tak smao jak ja...w kocnu miala lzy na twarzy. Widze jej cien w tej cholernej ciemnosci. Podbiegam i lapie za nadgarstek.Probuje dostrzec jej oczy...ale cos mi to nie wychodzi -przepraszam...nie chcialam krzyczec, ale do cholery naleza mi sie wyjasnienia! nie mozesz mnie tak zostawic...]

Yen
[nie jestem wstanie nic wydusic z siebie, jestem zraniona, tak bardzo zraniona przez sama siebie. najgorszy sposob w jaki mozna ranic... siebie i ciebie... to nie do zniesienia... przygryzam warge i uwalniam nadgastek siadam na lawce skulona... - co mam powiedziec?]

Thea
[tym razem nie pozwole jej uciec. Jezu ktory to raz z kolei za nia biegam, zeby mi nie zwiala? moze powinnam sobie dac z nia spokoj? ale nie potrafie...ona...eh.- Powiedz mi po prostu o co chodzi. myslalam, ze mi ufasz...ze chociaz troche cos dla ciebie znacze. A ty ciagle ode mnie uciekasz. Jezeli chcez zebym odeszla z twojego zycia, zebym juz sie do ciebie odzywala...po prostu powiedz. zrobie co chce, bylebys byla szczesliwa. Tylko blagam nie zostawiaj mnie bez zadnego slowa wyjasnienia...]

Yen
[natychmiast odwrocilam sie w jej strone - NIGDY! - nie powinnam krzyczec szczegolnie o tej porze na podworku na zewmntrz ale za pozno to zauwazylam. Podeszlam do ciebie ujmujac w dlonie Twoja twarz - Nigdy! nigdy nigdy nigdy... - patrze ci prosto w oczy... zreszta co mi szkodzi jesli juz mnie nie nawidzisz to to nic nie zmieni - Kocham Cie, nigdy nikogo tak nie kochalam nie chce Ciebie stracic... ale ty wrocisz do siebie ... daleko... znowu bedziemy tak strasznie daleko... te dni ciszy mnie zabija...ja... ja,,, tyle osob wybijalo mi to z glowy ale ja nie potrafie... zaprzeczyc swoim uczuciom do Ciebie... - stoje i czekam... zuplnie sie odslonilam na wszelkie ciosy jesli teraz wyrzucisz cala nienawisc na mnie to nie przezyje... boje sie...]

Thea
[patrze jej w oczy, analizuje kazde slowo...Kocha. wiec czemu mi to robi?-Nie pozwole zeby cokolwiek przeze mnie cie zabijalo..zrobie cokolwiek..zeby..zeby usmiezyc twoj bol. Przeprowadze sie, jezeli przez to bedzie nam lepiej- oczekuje niecierpliwie jej reakcji...]

Yen
[jestem w szoku... - przeprowadzisz... dla mnie? dla... mnie ja...nikt nigdy nie chcial zrobic czegokolwiek dla mnie a ty... dla mnie - nie wierze...]

Thea
[-nic i nikt mnie nie trzyma na moim zadupiu. A Ty jestes tu...przeprowadze sie. Jak najszybciej...- usmiecham sie niesmialo i obejmuje]

Yen
[przytulam sie... w zyciu nie czulam sie taka wazna dla kogos... taka kochana .. pzytulam sie do ciebie i szepcze - i nigdy mnie nie zostawisz? zawsze bedemiala do kogo wracac?...]

Thea
[-nigdy przenigdy. bede z toba na wieki - caluje ją. Jeny jak mi tego brakowalo...niech wreszcie bedzie dobrze...-bedziemy zyc jak pary z bajek ]

Yen
[rozmarzylam sie razem z toba dopoki nie uslyszalam szelestu w krzakach... cala zesztywnialam ze strachu rozpaczliwie wtulajac sie w ciebie... za ciemno jest i na prozno szukam wzrokeiem zrodla dzwieku...]

Thea
[przerazilam sie slyszac szelest. Od razu wrocily wspomnienia i paniczny strach. A co bedzie jezeli to znowu on...?ratunku...mocniej objelam yen...cala zesztywnialam. probowalam dostrzec co wywolalo dzwiek..na prozno.]

Yen
[czuje jak sie boisz obejmuje cie mocno... juz nie tyle co boje sie o siebie co o Ciebie... przytulam cie mocno chce bys czula sie bezpieczna... nie daje zapanowac panice nad soba i powoli ide z toba w kierunku domu... ogladam nerwowo sie za siebie ale nic nie widze... ktos zlapal mnie za ramie i krzyknelam...]

Thea
[przerazilam sie krzykiem yen. Odworcilam sie napicie: BOZE TO ON caly koszmar wrocil, teraz zlapal yen. O nie...jej nie skrzywdzi. Odepchnelam go gwaltownie, uwalniajac yen od jego uscisku. Chwycilam ja za reke i szybko zaczelysmy biec do domu.Myslalam tylko o tym zeby ocalic yen...starch mieszal sie z nienawiscią]

Yen
[ ciagnelas mnie za soba i bieglysmy co sil... doganial nas.. byl coraz blizej nie zdazymy sie schowac w klace i wrocic do domu...zrobilam pierwsza rzecz ktora mi przyszla do glowy : wyjelam noz z kieszneni kty dzieki bogu zawsze ze soba nosilam i czekalam az sie zblizy... w odpowiednim momencie popchnelam theę nie on jej nawet nie dotknie... nie pozwole na to... chyba pomyslal ze sie poddaje lecz gdy juz wysunal dlonie wbilam mu noz w oko... nie bylam soba kierowala mna czysta nienawisc za to co jej zrobil]

Thea
[nie moglam uwierzyć w to co sie dzieje...po prostu nie mogłam. Yen zamienila sie w zwierze pelne nienawisci. Odepchnela mnie mocno.. lezalam na ziemi...bolala mnie cholernie glowa, ale mimo to podnioslam sie i chwycilam yen. ON lezal i krzyczal z bolu.Dalej zaczelysmy biec do domu...Oby sie nie podniosl...blagam..zeby sie nie podniosl....]

Yen
[wyciagnelam noz a on ciagle lezal na ziemi i wyl z bolu... poczulam jak mnie zlapalas mnie za ramie jak mnie ciagniesz an poczatku stawialam opor, dopoki nie szarpnelas mnie mocniej... gdbys mnie nie odciagnela nie wiem co by sie stalo... nie biegl za nami... szybko wpadlysmy do domu zamknelas drzwi na 4 spusty... oparlam sie o sciane i ciezko oddychalam patrzac na Ciebie... trzymalam w dloni zakrwawiony noz... nie docieralo nic do mnie...]

Thea
[-Yen co teraz?-nie mialam zadnego pojecia, co sie z nami stanie. Jezeli pojdzie na policje? zglosi atak? z drugiej strony...to gwalciciel, powinny byc jakies donosy...moze go szukaja? A jezeli on nad odnajdzie i zemsci sie? ratunku...po tylu latach znowu musialam wejsc w jego sciezke...dlaczego Bóg o mnie zapomniał? dlaczego msci sie na mnie za to jaka jestem...litości.-yen....]

Yen
[powoli ogarnialam mysli... wszystko dzialo sie jak w zwolnionym tempie.. poszlam od lazienki umyc noz ... poszlam do pokoju i usiadlam na kanapie... schowalam twarz w dloniach... - thea... bylo ciemno... to musialbyc przypadek nie mogl widziec a ni Twojej an i mojej twarzy tymbardziej rozpoznac... musialbyc przypadek... ]

Thea
[-ja go poznalam...on mnie tez na pewno...nie mam watpliwosci co do tego. Musimy cos zrobic...yen..-wtulilam sie w nia. nie, nie plakalam. nie jest mi GO zal. Na pewno nie. Po prostu martwie sie nią...o nas. Nie chce, aby cokolwiek zburzylo nasze, dopiero co na nowo zaczete, szczescie....nie...]

Yen
[rece zaczely mi sie trzasc... cala sie trzeslam na wspomnienie tego o zrobilam... tego co czulam gdyby nie thea... nie chce o tym myslec... - jak moglam pozwolic zeby takie zwierze ze mnie wyszlo? - zadalam pytanie na glos. co sie ze mna dzieje... wzdycham i spojrzalam w oczy Thei balam sie tego spojrzenia, ale nie patrzyla na mnie z pogarda... - tak czy siak trzeba zadzwonic anonimowo na pogotowie... nie mozemy go tak... zostawic... nie chce nawet myslec co by sie dzialo jesli zglosi napasc na policje... - spuscilam wzrok n podloge]

Thea
[-to nie my go zaatakowalysmy...tylko on nas...my sie bronilysmy...yen-przytulam ja mocno,z kieszeni wyjelam komorke i podalam yen-masz...zadzwon. ja nie pamietam gdzie to bylo.glowa nadal mnie boli...a on, moze sie nie odwazy pojsc na policje?..- przynajmniej mam taka nadzieje [mowie w myslach], chociaz nie do konca w nia wierze..]

Yen
[nie wiem czy zauwazyla ze sie cala trzese ze strachu... -jeszcze kilka minut temu zeszlabym i go dobila a teraz boje sie.... tak bardzo sie boje, thea.... - powoli wykrecilam numer i doslownie sekunde rozmawialam. adres tak jakis czlowiek lezy wyje z bolu chyba pijak... odkladam telefon... - thea... jak nic bede siedziec... jesli go nie maja na listach gonczych... - nie mam sily plakac rozpaczliwie patrze prosto w jej oczy - thea... boje sie...]

Thea
[ona nawet nie wyobraża sobie, jak ja sie boje....-Wszystko bedzie dobrze...zobaczysz...nie wie jak sie nazywamy...nie opisze nas dokladnie..bylo ciemno...zreszta pelno jest podobnych do nas...zobaczysz bedzie dobrze....-w myslach zaczelam sie modlic...choc teraz mnie wysluchaj....]

Yen
[staram sie myslec racjonalnie... - m...m owilas ze cie prz przesladuje? - jakam sie ale nie moge opanowac sie powoli paralizuje mnie strach... - ty nic nie zglosilas wtedy? - patrze na nia blagalnie thea zrob cos blagam zrob cos ja nie wytrzymam...]

Thea
[-przeciez wiesz, ze uwazaja mnie za wariatke na tym zadupiu...nikt by mi nie uwierzyl...ale na pewno jakas inna dziewczyna zglosila...musiala...na pewno.-co robic? co robic? co robic?...jak nas z tego wyplatac...kiedy ten koszmar minie....nie potrafie sie uspokoic]

Yen
[patrze na nia... przez chiwle staczam walke wewnetrza : mamy czas zglosic przd nim wtedy wyjdzie ze ja przesladuje na nasza korzysc jesli zrobi to pierwszy nie bede miala szans wyjde na psychola chodzacego z nozem po ulicy... ale thea musiala by zeznawac... przypomniec kazdy szczegol... nie moge jej tego zrobic... chowam znowu twarz w dloniach - to moja pieprzona wina...]

Thea
[-przestan! to nie twoja wina!gdyby nas nie zaatakowal nic by sie nie zdarzylo!-po co ja na nia wtedy wybuchlam? przeze mnie wyszla z domu...gdyby nie to...cholera, czy zawsze musze byc taka idiotką?zawsze cos spieprzę...-Yen...moze sie przyznamy?]

Yen
[ciagle siedze nie ruszajac sie... - to moja wina ja wybieglam... gdbym tego zrobila nic by sie nie stalo... ja... THEA JA SIE NA NIEGO RZUCILAM Z NOZEM! co mam im powiedziec? przepraszam bornilam swoja dziewczyne? ... - skulilam sie - kurwa... ]

Thea
[-juz sama nie wiem....poczekajmy do jutra...zobaczymy czy cos beda mowic o tym w miescie...damy rade. Nigdy cie nie opuszcze. Yen poloz sie...musisz odpoczac...zreszta ja tez. Chodź- podaje jej pidżamę i sama zaczelam sie przebierac]

Yen
[przebralam sie i polozylam obok do lozka... przytulilam sie i zaraz zasnelam...]

c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
serigala
Vampire



Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 873
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z miasta końca...

PostWysłany: Pon 11:47, 31 Paź 2005    Temat postu:

czyżby tego nikt oprócz mnie nie czytał? hmmm... a ja kcem ciąg dalszy, nie wiem co to ma być, takie kawałkowanie :]

Śmiem twierdzić, że ta część jest najlepsza i już się nie obijajcie, tylko piszcie dalej....
A moze to i dobrze że na razie cd nie wkleiłyście, nie mam zaległości :]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
opi
Wariatka



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pon 13:15, 31 Paź 2005    Temat postu:

nie było sensu wklejac nowych czesci skoro nikt nie czytal Razz ale nie martw sie kolejna jest juz u mnie na dysku i sie wkrotce pojawi :p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enigma
Opole i Sopot



Dołączył: 01 Lip 2005
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka

PostWysłany: Pon 14:13, 31 Paź 2005    Temat postu:

ja czytałam i bardzo mi się podobało Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
opi
Wariatka



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pon 14:14, 31 Paź 2005    Temat postu:

uhhu dziekujemy <wstydnis>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
opi
Wariatka



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pon 14:21, 31 Paź 2005    Temat postu:

kolejna część:
Thea
[poranne promienie słoneczne delikatnie całowaly moja skore, razac okrutnie w oczy. Spojrzalam na lezaca obok mnie yen. Spala nadal. Powoli przypominaly mi sie zdarzenia z dzisiejszej nocy. Gwalciciel, on ranny w srodku ciemnosci, yen z zakrawionym nozem. Co teraz? co przyniesie dzisiejszy dzien? Wstalam cicho, nie budzac yen, weszlam do drugiego pokoju i zalozylam sluchawki i wlaczylam radio. Poranne wiadomosci. Nic o nim nie mowia. Moze jednak nie poszedl na policje? Bał się? a jezeli sam nas dopadnie? Z zamyslenia wyrwal mnie glosne pukanie...a raczej w walenie w drzwi. Spanikowalam. ]

Yen
[thea...? - mamrocze w polsnie... obudzilo mnie pukanie...]

Thea
[-Spij dalej...zaraz zobacze kto to- probowalam sie usmiechnac, nie wyszlo mi to najlepiej...ale chyba niezauwyla tego. Podeszlam do drzwi, spojrzalam w wizjer. Ufff...to listonosz. Tak wcześnie? Otwieram drzwi, odbieram poczte życzę miłego dnia i żegnam. Reklamy, reklamy, rachunek, reklamy, niepodpisany list...O co biega? odkladam to wszystko i idę do łazienki się umyc. Drzwi zamknelam na wszystkei spusty.]

Yen
[padlam na poduszke... slyszlam jak odbieralas poczte... jestem taka zmeczona nie mam sily wstac do ciebie... - thea... - nie slysze cie. zamknelas sie w lazience... przez chwile pomyslalam ze nie chcesz mnie widziec... w koncu z tym nozem... brrrrrrrr... widak jak z horroru... powoli przypominam sobie wszystko co sie stalo...]

Thea
[Wzielam zimny prysznic, nie trwalo to długo. Próbowałam pozbierać mysli - na próżno. Gdy wyszłam yen zamyślona leżała na łóżku- Hej Słonko, jak sie spało...- nie chciałam gadac o tym co sie stalo...chociaż chwile o tym zapomniec....Podeszłam do półki, gdzie położyłam listy i wzielam kopertę od anonima.]

Yen
[ - Przy Tobie nie moglo spac mi sie zle... -powoli wstalam i wzielam wyzej poduszke... - Thea... podaj mi szkla kontaktowe... przeciagnelam sie... spobojmy dzisiejszy dzien zrobic jak najnormalniejszy...]

Thea
[Podałam jej pudeleczko z soczewkami. - Spojrz, jakis list anonimowy przyszedl. - Dopiero teraz zauwazylam, ze jest zaadresowany do mnie. Przeciez nie jestem tu zameldowana...kto mogl wiedziec, ze tu jestem? Mialam pustke w głowie...w zyciu nikt prócz yen nie pisal do mnie listow, ani nie wysylal kartki...o co chodzi? ]

Yen
[anonimowy? - spytalam zddziwiona zakladajac soczewki... przetarlam oczy i poszlam do lazienki... - a do kogo zaadresowany?]

Thea
[- do mnie...- nadal bylam w szoku. Bylam niezmiernie ciekawa co jest w tej kopercie, ale balam sie jej otworzyc.Może zaczekac, az yen wyjdzie z lazienki? razem to zrobimy...albo niech ona otworzy i przeczyta..albo....nie mam pojecia. Na razie odłożyłam list i poszlam do kuchni zrobic kawe dla mnie i dla yen...od dawna to moje jedyne sniadanie.]

Yen
[umylam sie wytarlam...uczesalam poczochrane wlsoy nazelowalam... ubralam sie w Twoje zdinsy i swoja ulubiona koszule w krate... zrobilam makijaz a gdy przejrzalam sie w lutrze uslyszlam - do mnie....zesztywnialam. przeciez ty tu nie mieszkasz... przeciez... wybieglam ale ciebie nie bylo w pokoju szybko chwycilam list i rozdarlam koperte... przeczytalam...
' co mala lesbijeczko? Twoja dupa niezle mi dala popalic powinnas trzyac ja na smyczy... A co by sie stalo gdyby ktos przypapadkiem zglosil na policje donos o niezrownowazonej psychicznie suce z nozem? przyjdz dzisiaj po polnocy jesli nie chcesz by marnie skonczyla ...'
[chowam szybko list do kiszeni... cholera jasna...]

Thea
[Wchodze do pokoju, yen juz gotowa- chodz do kuchni, zaparzylam kawy- jest jakas spieta...w oczach widac male przerazenie. Co sie stalo? spogladam na lozko, gdzie zostawilam list. Nie bylo go. - Przeczytalas?]

Yen
[zgniatam koperte niech mysli ze to list...- to nic waznego - wyrzucam do kosza... nabiram powietrza i sumicham sie do niej - chocmy cos zjesc jestem glodna jak wilk... (koncze w myslach po wczoraj...) nie moge dac jej przeczytac... nie moge dopuscic by on tam poszla... wiec bede musiala sama wyjsc.]

Thea
[-Co tam bylo napisane? Przeciez bylo do mnie zaadresowane wiec, moge wiedziec- podchodze do kosza i chce wyjac koperte]

Yen
[lapie za nadgarstek - nic wazego... - przytulam ja do siebie - jakies pierdoly ktore mogly by sprawic ci przykrosc na to nie pozwole ... jakis dupek... niewazne... - przytulam mocniej i caluje w czolo... - chodzmy zjesc - prowadze cie za reke... nie wolno mi dac nic po sobie poznac...]

Thea
[ o co jej chodzi?! przeciez doskonale wie, ze grozby i obelgi już nie robią na mnie żadnego wrażenia...może....nie..to nie mozliwe. On nie mogl napisac do mnie. Skad znalby moje nazwisko? Skad znalby jej adres...skad...nie. Przestan...A jezeli. Cholera jasna. Udaję, że jej uwierzyłam. Siadam przy stole i powoli piję kawę. Ciaglę patrze yen w oczy, probuje wyczytac jakikolwiek znak...]

Yen
[ popijam kawe... przypominam sobie wszystkie pryjemne rzeczy jakie mi sie wydarzyly... musze zatuszoac rzerazenie w oczach... spojrzalam na ciebie... usmiechnelam sie ty jestes najlepsza rzecza jaka mnie spotkala...]

Thea
[Tak bardzo chcialabym,zeby juz wszystko wrocilo do normy. Zebysmy mogly normalnie zyc.. w szczesciu. Przeprowadze sie i wszystko wroci do normy...i bedzie dobrze. Probuje zapomniec o tym liscie, ale nie mam zamieru spuszczac yen z oczu. Jezeli to pisal ON nie pozwole, zeby gdziekolwiek wychodzila...nie pozwolę.]

Yen
[patrze ci w oczy... musialas zauwazyc cos z tym listem nie umiem klamac... przysiadam sie obok ciebie...opieram glowe na ramieniu i szoecze do ucha - rozchmurz sie kochanie... nie ma drugiej osoby na siecie ktora robila by taka dobra kawe... pocalowalam ja w szyje. jak dobrze ze przyslaniasz mi caly swiat inaczej nie wytrzymalabym...]

Thea
[-Przepraszam, zamyslilam sie- odzwajemnilam usmiech- mysle kiedy zaczac przeprowadzke...i w ogole jak zaczac. Nawet nie wiesz jak sie ciesze na to. Nie chce zaczynac tematu z listem, ani o nim. Gadajmy o niczym.]

Yen
[usmiehcam sie -mysle ze moze zaczac od rozmowy z rodzicami... wiesz powini sie do wedziec - p[okazuje ci jezyk... - wlasnie rodzice... musze zadzwonic do swoich... zapytac sie czy moglabym dluzej przy Tobie zostac jesli Ci to nieprzeszkadza oczywisce - usmiehcam sie niesmialo -bede musiala pewnie na dluzsza chwile isc do siebie wiesz wziasc rzeczy pogadac pokazac sie - caluje Cie w policzek - jak dobrze ze dzis dopiero sobota... - wszystko udalo mi sie idealnie zakryc... nie od dzis uczylam sie aktorstwa...]

Thea
[-No ja nie musze za wiele gadac, powiem ze wyprowadzam sie do ciebie i tyle. Pewnie nie zauwaza nagle, ale co tam - z twarzy nie znika mi usmiech...taak nie ma to jak przyzwyczaic sie do odrzucenia.- Tylko jak ja to tu wszystko przywiozę? Jezeli mam sie tluc pociagiem, to troche czasu mi to zajmie...- tak jakbym oderwala sie od problemow, rozmarzylam sie jak to bedzie z nia mieszkac, dzielic wszystko....]

Yen
[pomoge Ci - usmiehcam sie - bedzie lzej... to nie jest daleko- zauwazylam ze sie lekko usmiehcasz kamien spadl mi z serca... - ok jest juz pozno wiec pojde do siebie... pogadam przekonam... w sumie nie jestem juz dziecko - puscilam ci oczko - nie iwem o ktrej woce z domu... - spojrzalam glebiej w Twoje oczy]

Thea
[-nie zostawiaj mnie tak...caly dzien mam siedziec sama? zamartwie sie na smierc, co jak co ale po dzisiejszej nocy wiesz,ze nie zaznam spokoju, gdy przy mnie nie bedziesz- troche spowaznialam. Cos kombinuje....]

Yen
[masz zapasowe klucze? - postaram sie wrocic najszybciej jak moge alewiesz jak to z moimi starymi.. - przytulam sie do niej - i jeszcze bede musiala najpotrzebniejsze rzeczy wziasc... a potem naciagnac taksowke i czesc gratow - caluje ja w policzek... to tylko dzien wroce wieczorem... mam telefon jestem w kontakcie... - naprawde nie chcialabym ie zostawic... ale jest cos jeszcze co tez nie moze zostac samo...]

Thea
[-no gdzieś tam mi polozylas je, jak bede chciala wyjsc to poszukam. Choc chyba dzisiaj posiedze sobie tu...poczytam...czy cos w tym stylu.Uważaj na siebie tylko! - całuje ją i patrze w oczy...ona na pewno cos kombinuje. mam zle przeczucia....]

Yen
[ kocham cie - caluje ja delikatnie w usta jest juz dosyc pozno zbieram sie... list mam wciaz w keiszeni... wychodze usmiechajac sie do siebie... - wroce najwczesniej jak moge... a jak nie to wroce nawet o 1 kiedy tylko bede mogla - macham na pozegnanie - kocham cie... - zamknelam delikatnie drzwi]

Thea
[-ja ciebie tez..-powiedzialam choc w pomieszczeniu już nikogo nie bylo. Podeszłam do okna i patrzylam jak idzie w kierunku swojego domu...gdy zniknęla za rogiem poszłam do sypialni. Polozylam sie i wzielam pierwsza lepsza ksiazke. Nie minelo pare sekund jak uslyszalam telefon. Odebrac? wahalam sie pare chwil... powoli podniosłam słuchawkę-Halo?]

Yen
[szlam ulica... najpierw obralam kierunek - dom - jeszcze za wczesnie na spotkanie...]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
serigala
Vampire



Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 873
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z miasta końca...

PostWysłany: Pią 15:11, 11 Lis 2005    Temat postu:

Very Happy jak dobrze ż emija siostra już sobie pojechała do siebie bo siem na mnie dziwnie patrzyła jak siem po podłodze ze śmiechu tarzałam Razz ja nie wiem, moze to nie miało być zabawne tylko ja jestem dziwna, ale mnie dziewczyny bawią :]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lain
Dziecko Rosemary



Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie chciałabyś/byś wiedzieć...

PostWysłany: Pią 23:11, 10 Mar 2006    Temat postu:

Thea:
-Cześć suko, przeczytałas list ?- o boże to on...
skad wzial numer? skad wie, ze to ja... przeklinam dzien, ktorym sie urodzilam -List?-wyduszam z siebie
-Lesbo zasrana, przeciez widzialem, jak odbieralas poczte i przygladalas się kopercie. Czytalas? Czy twoja nadpobudliwa pieprzona dziwka zabrala?
-Zostaw nas w spokoju! I odwal sie od niej.
-Oh czyżbyś się przestraszyła? Jezeli chcesz, zeby sprawa nie wyszla na jaw przyjdz o polnocy do parku. Tam zalatwimy to jak nalezy. Jezeli ta dziwka przeczytala pewnie tez bedzie. Ale dwoma nie pogardze- odlozyl telefon, a ja stalam jak slup soli. Dlaczego on to robi? Co ja mam teraz zrobic. Fakt yen przeczytala i wyrzucila list, mowiac ze nic waznego. Wyrzucila....-biegne do kosza na smieci i wyjmuje koperte. Jest pusta. Przebiegla. na pewno chce isc sama na te spotkanie...a ja na to nie pozwolę. Jemu o mnie chodzi. Cholera !

Yen:
W domu jak zwykle byl tylko ojciec... matka wyjechala... nie mialam wiekszych problemow z dogadaniem sie... - wiesz tato sama siedzi wieczorami... - dobrze, dobrze tylko dzwon codziennie do domu... - ech zaden problem. Nawet powiedzial ze jutro podwiezie wszystkie potrzebne mi rzeczy pod jej dom. super... wychodze jest zimno dobrze ze wzielam plaszcz... otulam sie nim cieplej... powoli zmierzam w strone parku... wylaczam komorke...

Thea:
Probuje dodzwonic się do yen. Na prozno. pewnie już wyszla do niego. Szybko wzielam plaszcz, zamknelam drzwi i poszlam w kierunku parku. Musze cos wymyslic, zeby go powstrzymac...moge wezwac policje? A jezeli powie, ze go napadlysmy? nie wiem co robic...

Yen:
Przechadzam sie po parku... na szczescie jest duzo ludzi, duzo swiadkow... bedzie mozna odegrac swoja role... ciagle go nie ma ... sprawdzam w kieszeniach czy mam wszystko... przez chwile sie nawet zastanawialam czy nie powinnam wrocic... zadzwonic na policje... wynajac adwokata... ale ja kto rodzice odbiora? kto uwierzy ze on przesladuje theę skoro ona nie zglosila tego kilka lat temu? zataczam kola po parku w zamysleniu i siadam na lawce przy jeziorku...

Thea:
Wchodze do parku , rozgladam sie. Jest pelno ludzi...na lawce rozpoznaje placz yen, podbiegam do niej i chwytam za ramie...

Yen:
Przestraszona podskakuje.. to thea! - CO TU ROBISZ? - opanowuje sie i znizam glos.

Thea:
-A co ty tu robisz?! Myslalas , ze sie dowiem? Dzwonił do mnie! Yen nie masz pojecia w co sie pakujesz. Nie pozwole ci na to, nawet o tym nie mysl!- siadam kolo niej.

Yen:
Dzwonil - przestraszona patrze jej w oczy - co ci powiedzial? - jak mogla przyjsc, co teraz jesli on nas znajdzie... w sumie jest duzo ludzi musialby nas najpierw stad zabrac...

Thea:
-Tak dzwonil. Yen musisz stad iść. To sprawa miedzy mną a nim.- niech nie mysli, ze pozwolę , żeby coś się jej stalo, z mojego powodu.

Yen:
-Czy ty myslisz ze ja cie sama z nim zostawie? chyba upadlas na glowe! thea masz stad isc i to natychmiast! - szepcze ci do ucha poniewaz ludzie zaczynaja na nas dziwnie spogladac.

Thea:
-nawet o tym nie myśl! Nigdzie nie ide. Sama to zalatwię i.... i bedzie po sprawie. sciszylam glos i spojrzalam w ziemie.

Yen:
- i co.. thea... - przerwalam gdy ktos zlapal mnie za ramie. odwrocilam sie i zauwazylam go- Czy nie przeszkadzam paniom? - zapytal niewinnym glosem. Za duzo ludzi musi zachowac pozory. Zastyglam w bezruchu.

Thea:
Zauwazylam go pierwsza, choc nic jej nie powiedzialam. Po prostu odjelo mi mowe. Czy nam nie przeszkadza? Czy jego pogieło? Wczoraj niemalze go zabiłysmy, kilka lat temu mnie zgwalcil , a teraz czy nam nie przeszkadza? Dobra, rozumiem, ze chce robic pozory...ale...niewazne. Wiem, ze Yen juz obmyslila sobie caly plan, wiem, ze przeszkodzilam jej tym, ze tu przyszlam. Ale chyba nie myslala, ze ja sama zostawie? Patrze uwaznie na kazdy jego krok. Obchodzi lawke i staje przed nami.- Wiec jak? Nie przeszkadzam?

Yen:
- nie przeszkadzasz - obejmuje Theę w pasie i przysuwam do siebie.Drży. - A z jakiej okazji mam ta niebywala przyjemnosc spotkac sie z panem? - pytam i niepozwalajac Yen sie ruszyc, choc protestuje. Nic nie mowi. Chyba domyslila sie ze mam plan.

Thea:
Na poczatku troche sie opieralam, ale potem mocno ja uscisnelam. Pozwalam jej gadac, nie bede sie wcinac. On bezczelnie siada kolo nas i chwyta Yen za noge. Krew mnie zalewa. Zaraz moje nerwy nie wytrzymaja. Ale dobra...(thea uspokoj sie...uspokoj sie) powtarzam sobie w kolko.
-Moje drogie lesbijeczki, mam dla was mała propozycję.
Propozycje? Co on znowu wymyslil?! mam dosc tych calych gierek, ale dobra. Scisnelam Yen mocniej. Tylko, zeby nie palnela czegos glupiego.

Yen:
Cichutko jeknelam, dwuznacznie dosc. - Thea pozwol mi oddychac kochanie- pocalowalam ja w policzek i zapalilam papierosa. Ludzie przestali sie gapic. Poczestowalam go papierosem, zapalil a ja sie tylko zasmialam do swoich mysli. Dlaczego takie skur... jak on nie moga po prostu dostac raka? ile on do tej pory w zyciu wypalil? Albo ile lat? Westchnelam. - Jaka propozycja? - meczy mnie. Oddalabym wszystko by byc bezpiecznie w domu z moim Słońcem, zdala od wszystkiego... Patrze mu prosto w oczy staram sie go oniesmielic... Musze byc silna...

Thea:
No dobra, troche za mocno scisnelam - przyznaje. Ale nic nie poradze, ze ten zasrany gnoj podnosi mi cisnienie. Uwielbiam gre aktorska yen. Usmiecham sie do niej i zwalniam uscisk - Lepiej złotko?- maly perwersyjny usmiech, tak zeby obrzydzic troche nieproszonego goscia. Co mi szkodzi. Juz troche denerwuje mnie moja milczaca rola w tej dyskusji, ale dobra. Będę cierpliwa. Jego ochrypniety glos rozbrzmial cicho:
-zapomne o wszystkim, nikogo nie zawiadomie, o tym co zrobilyscie. I dam wam spokoj. Tego chcecie prawda? Ale nic za darmo. W zamian za to, zaprowadze was do mojego...hm. znajomego. potrzebuje wlasnie takich dwoch, mlodziutkich, jedrnych ( przy czym przejechal wyzej po nodze Yen-zabije go) dziewczynek. Nic wam zlego nie zrobi. Nie zgwalci (przy czym spojrzal sie na mnie perwersyjnie - jeszcze jedno slowo, a naprawde zabije). Więc?


Yen:
Pierwszy odruch - zabieraj noge z mojego uda bo zaraz wyzygam. Dobrze ze ugryzlam sie w jezyk i tylko mocniej zaciagnelam papierosem. Zabierz reke, zabierz reke... wypuscilam powoli dym prosto mu w twarz. Nic nie zrobi? Za samo spojrzenie na Theę powinienes w ryj dostac, ale nie moge niczego spieprzyc... Trzeba wytrzymac. - Wiec, czego chcialby?

Thea:
-Nie moge wam powiedziec. Zreszta, nie uwiezylybyscie mi. Wiec zgadzacie sie czy nie?
Znow opuscil reke na kolano. ma szczescie. juz mu chcialam w drugie oko cos wbic. Widzialam obrzydzenie yen na twarzy. Obrzydzenie, ktore tylko ja moge dostrzec. Co ten gnojek planuje? wiadomo, ze nam łatwo nie odpusci...

Yen:
Patrze na niego, analizuje mimike twarzy, ciala... Nie patrze na Theę, tylko slucham jej wystraszonego oddechu... - Jesli nic nam sie nie stanie, jak mowisz, to zgoda. - obojetnie przyjmuje. W koncu nic nam sie nie stanie, tak? Nic. - Mamy isc teraz? - przytulam Theę blizej, moze zle, moze strasznie egoistycznie postapilam ale jesli potem facet sie odpieprzy od nas... To moge dla niej zrobic wszystko.

Thea:
-No to chodzcie Słoneczka wy moje.
Znow ten perwersyjny wzrok. Nienawidze go. Nienawidze go, jak Yen kocham. Powoli wstajemy. Gdy tylko troche rozluznilysmy uscisk ten od razu wszedl miedzy nas. Odzielil mnie od Yen. NIENAWIDZE GO! prowadzi nas przez jakas uliczke. Nie znam tego miasta dokladnie, wiec nie wiem gdzie idziemy, Zza plecow probuje zlapac wzrok Yen- na darmo. Wiem, ze jest zla, Myslala, ze ten dupek tylko ją wezmie. A tu psikus! Potrzebuje dwoch dziewczyn. I tak bym samej jej nie puscila...niech sobie nie mysli. Tak latwo sie ode mnie nie odczepi. Co to, to nie.

Yen:
Wepchnal sie miedzy nas , trudno, idziemy jakimis uliczkami... niby znam te zakatki, swita mi male swiatelko, ale nagle staja sie takie obce... Schodzimy gdzies do klubu... na dol... piwnica? cala droga nie moglam spojrzec na Theę, ani nikt nic nie mowil... facet wydawal sie z siebe zadowolony... w ciemnosciach pierwsze co zrobilam, to zlapalam Theę za reke... Facet idzie dalej, ale jest zbyt ciemno, nigdy nie potrafilam chodzic w ciemnosciach, automatycznie bladzilam jak niewidoma... - Bedzie dobrze - szepcze cichutko jej do ucha i w tym momencie zostaje zapalone swiatlo .

Thea:
Czuje jak w piwnicy Yen chwyta mnie za reke. Jak dobrze byc przy niej znow. Gwaltownie zapalone swiatlo oslepilo mnie na pare chwil. przed soba ujrzalam mlodego mezczyzne, gdzies w wieku 18 lat, o snieznobialej cerze. Jego oczy były niebiansko blekitne. Przerazal mnie. To ten? Znajomy, ktory nas potrzebuje? O co w ogole chodzi?

Yen:
Podchodze do faceta, przygladam sie. Taki ja-jestem-gothem-buhahaha. Nie wygladal specjalnie strasznie, przynajmniej dla mnie. - Z kim mam przyjemnosc? - podnioslam brwi, stojac przez nim pewnie, z rekami na biodrach. Zostawilam na sekundke Theę, upewniając sie ze nasz drugi "znajomy" jest wystarczajaco daleko od niej...

Thea:
Yen podchodzi blizej do tej osoby. Nie ufam jego oczom. Sa zbyt zimne i obojetne. Nie wiem co gorsze, oczy tego zboczenca, czy tego dziwoląga.
-Ta informacja nic dla ciebie nie zmieni- ma delikatny glos, a jednoczesnie zapiera dech w piersiach. Mierzy ja wzrokiem od stop do glow i lekko sie usmiecha.- No no no, niezle sie spisales młody. Mnie tylko na sekudnke zaszczycil wzrokiem, potem znow wbil oczy w Yen. Poza tym, nazwal dupka młodym. Co jak co, ale na mlodszego to sie wydaje ten pan nie-twoj-interes-kim-jestem.O co do cholery tu chodzi. 'Młody' stoi gdzies w kacie, i boi sie nawet spojrzec na malego gotha. Dziwne jest to wszystko.

Yen:
Patrze na niego. Zadnych informacji od nikogo, to nie nasza sprawa, ech, czuje sie jak na wywiozce za granice. Ale obiecal, jesli jego gowniane slowo jest cos warte, ze krzywda nam sie nie stanie. Nie wiem czemu mu uwierzylam. Czuje jak maca mnie wzrokiem. Jezuuu... Co on ma w oczach. Jego glos... Chlodny, rzeczowy... Poczulam sie jak, jakis towar do przetargu... Theę tylko obrzucil przelotnym spojrzeniem, cala uwage skupia na mnie... podchodze do niego i chichutko pytam, tak by Thea ani ten wariat nie slyszal... - Czego ode mnie chcesz? - niewinnym wzrokiem, zgrywanie dziewicy bialej jak snieg.

Thea:
Yen zbliza sie do niego. Dostalam gęsiej skorki, boje sie o nią cholernie. Mam zle przeczucie. Zle to sie wszystko skonczy...cholerne przeczucie. Chcialabym myslec inaczej, ale nie moge. Nie slyszę co mu szepcze do ucha....ale to co sie stalo pozniej. O boze.....lzy naplynely mi do oczu. Odwrocilam sie do 'gwalciciela' - TY PIERDOLONY KLAMCO!- Jak moglysmy mu uwierzyc, po co tu szlysmy...
Gdy yen zblizyla sie do pana nie-twoj-interes-kim-jestem, ten obnazyl swoje biale kly...byly niewyobrazalnie wielkie. Kim on jest?! do cholery jasnej! Po policzkach plyna mi lzy. Wbił swoje wielgaśne zeby w szyje Yen, krew splynela jej po skorze. Rzucilam sie w ich kierunku, lecz zaraz chwycil mnie gnoj i nie chcial puscic.
-zostaw ich suko, nie proboj przerywac.
Szarpalam sie, wilam, krzyczalam w nieboglosy. Yen tracila sily. Widac jak bezwlanie opierala sie na jego ramieniu. Pozniej polozyl ja delikatnie na podlodze, ona zatrzepotala rzesami, a ja wpadlam w spazm. Pocałował ja w usta,
-Zostaw ja draniu! - krzyczalam z calych sil. Ale nie on nie reagowal.
Przecial swoj nadgarstek i krople krwi wpadaly do ust Yen. Zaczela pic JEGO krew. Boze co sie dzieje. Przyczepila sie do nadgarstka i lapczywie pila...
-Yen...co z toba...zlotko...-jeczalam.

Yen:
Ugryzl mnie. na poczatku nie wywarlo na mnie to specjalnego wrazenia, w koncu ile facetow to robi...nie poruszylam sie,ale bol stawal sie coraz silniejszy... czulam jak wgryza sie, cos cieplego pocieklo mi po szyi i zachwialam sie... zakrecilo mi sie w glowie... zacisnelam rece na jego ramieniu, aby nie upasc... zlapal mnie i powoli polozyl na ziemi... krzyki... ktos krzyczal... plakal... thea? tak to jej glos... ale gdzie ona jest? gdzie ja jestem? wszystko jest takie zamglone... chcialam go zapytac o krzyki, tylko ze spojrzalam w jego oczy... juz nie byly az tak strasznie lodowate...cos sie zmienilo... "nie zrobicie jej krzywdy... prawda?' jeknelam ledwo, ledwo wydobywajac cokolwiek z gardla... nie mialam na nic sily... o dziwo pokiwal potwierdzajaco.. moze klamal, nie wiem.. ale spokojnie opadlam na ziemie... kamien spadl mi z serca... i wtedy mnie pocalowal... smak krwi... kilka sekund temu nie bylam wstanie sie ruszyc, a teraz szybko sie poderwalam by zlizac slodki plyn z jego ust... chcialam zlizac, potrzebowalam tego, nie wiem dlaczego, ale zalezalo od tego moje zycie... ale mnie odepchnal... i tylko przecial nadgarstek i przysunal... tego bylo za duzo , poderwalam sie i lapczywie zaczelam pic... cieplo splywalo mi po gardle... nie bylo mi juz az tak slabo... ale wciaz bylam glodna, tak bardzo glodna... przyczepilam sie do jego nadgarstka, zapominajac o wszystkich do okola...

Thea:
Pan nie-twoj-interes-kim-jestem zbladl jeszcze bardziej, wykrzywil twarz w grymasie i mocno odepchnal moje kochanie. -YEN!- krzyknęlam, a ten dupek, co ciagle mnie trzyma zakryl mi usta dlonia, ugryzlam go, ale nic to nie dalo.
-DOSC!-krzyknal maly goth.
Yen przez chwile lezala nieruchomo.
-Teraz twoje cialo bedzie umierac, nie martw sie. Potem bedzie coraz lepiej.
Wyrwalam sie z uscisku i podbieglam do mojego słonca.
-YEN! kochanie...yen spojrz na mnie-dotykam jej policzka, caluje pokrwawione usta...-Yenna....nie umieraj, powiedz cos.
Pan nie-twoj-interes-kim-jestem odsunal mnie od niej. Probowalam sie uwolnic, ale byl zbyt silny. O wiele silniejszy niz gwalciciel.
-Zostaw ja- i wbil swoje kly we mnie...

Yen:
Krzyki byly blizej... nieznacznie... ciemno mi sie przez chwile zrobilo przed oczami... odepchal mnie kiedy... ja bylam wciaz glodna... zapach... nie mojej, ani nie jego krwi, ktos inny tu byl, poderwalam sie i zobaczylam was... czulam sie taka slaba... Thea? nie mialam sily nic glosniej powiedziec... oparlam sie na jego ramieniu... - nie zrob jej krzywdy... - przez cialo przechodzilo mi straszne zimno, ktore czulam az w kosciach... - zimno – jeknelam...

Thea:
Zrobilo mi sie słabo. Zycie ulatnialo sie ze mnie w kazdej sekundzie. Cicho jeknelam, opierajac sie bezwladnie o jego ramie. Co teraz? Rowniez da mi sie napic swojej krwi, czy tez zostawi mnie na pastwe losu w tych piwnicach... Ostatnia rzecz jaka zauwazylam, to migające zarowka. Potem zemdlałam.

Yen: (by opi Razz z powodu nie kumatosci czyjejs Razz)
Nagle moje ciało owladnąl przerazliwy bol.Cała drżałam, nie wiedzialam co sie ze mna dzieje. Dlaczego nikt mi nie chce pomoc? to tak cholernie boli...kurwa. Chcialam zaczalac krzyczec, drzec sie o pomoc, lecz moje usta ledwo co sie poruszyly, nie wydajac jakiekolwiek dzwieku. Nie wiem ile to trwalo, stracilam rachube. Wiem tylko, ze w pewnym momecie wszystko minelo. Jak ręką odjąć. Powoli zaczęłam odzyskiwac wzrok...ale jakby nie moj. Widzialam każdy szczegól, każdą rysę w zabrudzonej piwnicy. Wszystko bylo takie ostre...jakbym patrzyla nie moimi oczami. Rozejrzalam sie po pomieszczeniu. Widzialam tego dziwnego gotha pochylonego nad Theą
-Zostaw!- krzyknelam. nie chcialam, zeby cierpiala jak ja. On sie tylko nieznacznie usmiechnal. Wymamrotal cos pod nosem i podszedl do mnie.
-Choć moje dziecko, musze cie wiele nauczyc. A moj czas powoli dobiega konca.

Thea:
Obudzilam sie w lozku Yen. W lozku, gdzie jeszcze wczoraj lezalysmy tu razem przytulone, a teraz jestem sama. Gdzie yennefer? Szybko wstalam z lozka i przebieglam cale mieszkanie. Yenny nie bylo. Ostatnie co pamietam z wczoraj to spotkanie w parku, z tym dupkiem. Yen byla wsciekla, ze przyszlam. Ale cholera...co bylo potem? Gdzies nas chcial zaprowadzic....nie, nie pamietam. To na pewno jego sprawka. On ją gdzieś zabral. Przeciez zostawilaby mi jakas wiadomosc, gdyby gdzies poszla. Zawsze tak robi. Wie, ze jestem zbyt nerwowa...Ide do lazienki i biore szybki, zimny prysznic. Szybko sie ubralam i wylecialam z domu czym predzej. Przeszlam cale miasto, wszystkie miejsca, w ktorych lubila przesiadywac. Nigdzie jej nie bylo. To przestaje byc smieszne. O ile kiedykolwiek takowe bylo. Spanikowana zagladam w kazdy zaulek, zakret itp. Zalana lazami wrocilam poznym popoludniem do mieszkania, wczolgalam sie do lozka i plakalam dopoki nie zasnelam.

c.d.n.


<ktoś chyba kiedyś mówił o wpływie gier rpg na niewinne umysły Rolling Eyes Laughing >


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Archiwum Forum Placebo (2005r.-2007r.) Strona Główna -> Sztuka własna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin